Mija tydzień od aresztowania prominentnego członka ekipy rządzącej miastem, media a nade wszystko urząd stają na uszach, by sprawę utopić, przykryć wrzaskiem, wizytami w schronisku dla zwierząt i sadzeniem drzew. Urzędowy profil na facebooku produkuje shit content w tempie cierpiącego na biegunkę niemowlęcia.
Cóż Amico di tutti, amico di nessuno
Gdyby tam, gdzie przebywa nieszczęsny prezes był dostęp do internetu, ciężko by się zdziwił tym, jak bardzo okazuje się teraz nieznany. Nie wspomina o nim ani kreatorka jego kariery, ani nawet radni bratniego mu PiS. Nawet małej demonstracji pod aresztem. Cisza. Przerwana tylko kuriozalnym oświadczeniem jakie wydaliła z siebie sama spółka. Ponoć poczynania prezesa nie miały z nią nic wspólnego. Prezes zapewne sam się prezesem mianował.
Se non è vero, è ben trovato
Zapewne chodzi o to, by jakoś sprawę przeczekać, zastanowić się nad przekazem a nuż się uda…
Campa cavallo, che l’erba cresce
I dziwnym jest, że przebiegiem tak ważnego postępowania nikt się w mieście nie interesuje, może poza ….
Tak oto:
Non vedo l’ora







