Trudno nie parsknąć śmiechem, kiedy kolejny raz ze swych mor wychodzą samozwańczy „obrońcy dzieci”, którzy w istocie walczą z czymś tak strasznym, jak… wiedza. Bo przecież, wiadomo – jeśli dziecko zamiast słuchać bajek o bocianach dowie się z lekcji, jak działa jego własne ciało, to od razu runą fundamenty cywilizacji.
Protesty przeciw edukacji zdrowotnej wyglądają jak spektakl amatorskiego teatru absurdu. Z transparentami w dłoniach stają ludzie, którzy domagają się, aby młodzież żyła w błogiej niewiedzy – tak jak oni. O ile przyroda zniesie wiele, to zdrowy rozsądek ma poważne trudności z utrzymaniem się na nogach, gdy słyszy argumenty w stylu: „O tym powinni uczyć tylko rodzice!”. Jasne, tylko że w praktyce oznacza to zwykle: „Nie uczymy, bo sami nie mamy pojęcia”. Słynne polskie podejście: niewiedza jako cnota.
Dlaczego edukacja zdrowotna jest konieczna?
Profilaktyka chorób – wiedza o zdrowiu, żywieniu, higienie, seksualności pozwala zapobiegać poważnym problemom, zanim się zaczną.
Świadomość własnego ciała – nastolatki zamiast uczyć się z plotek czy memów na TikToku, dostają sprawdzone informacje. To chyba lepsze niż „wujek z internetu”.
Bezpieczeństwo i odpowiedzialność – edukacja seksualna to nie „instruktaż rozpusty”, tylko nauka o ochronie przed przemocą, chorobami i niechcianą ciążą.
Krytyczne myślenie – dzieci i młodzież uczą się, że można pytać, wątpić i poszukiwać faktów. A właśnie tego najbardziej boją się manipulatorzy – że młodzi zauważą ich sztuczki.
Kim są „protestujący”?
To ci sami, którzy straszą, że szczepionki to spisek, a Ziemia jest płaska. Ludzie, którzy wiedzę traktują jak zagrożenie, a ekspertów jak wrogów. Łatka „obrońców tradycji” staje się tylko zasłoną dymną – faktycznie bronią jedynie swojego świętego prawa do niewiedzy.
Podsumowanie: Protestujący przeciw edukacji zdrowotnej prezentują światopogląd oparty na strachu i manipulacji, gdzie fakty są „ideologią”, a dezinformacja – „prawdą objawioną”. Tymczasem wiedza nie prowadzi do zguby, lecz chroni przed nią. Największym zagrożeniem dla dzieci nie jest szkoła, lecz to, że trafią pod wpływ dorosłych, którzy z dumą pielęgnują swoje przesądy.







