Legenda o Republice Ostrowskiej jest urocza, ale to tylko legenda, w dodatku z niemieckim źródłem. A naprawdę mamy się w Ostrowie czym pochwalić
Koniec 1918 był w Wielkopolsce bardzo gorący…
W okolicy Ostrowa w listopadzie 1918 działał ppor. Henryk Bigosst, który z ramienia Rady Regencyjnej w Warszawie utrzymywał kontakty z polskimi działaczami narodowymi w zaborze pruskim. A przy Sztabie Generalnym Wojsk Polskich funkcjonował już osobny referat do spraw ziem zaboru pruskiego, a kontakty między Warszawą i Komisariatem Naczelnej Rady Ludowej w Poznaniu były regularne i ożywione.
Co tak naprawdę się działo?
W Ostrowie w listopadzie 1918 roku samorzutnie utworzono polski pułk piechoty, który jednak na polecenie TRL został rozwiązany, a część jego żołnierzy przeszła granicę i wstąpiła do utworzonego w Szczypiornie pod Kaliszem Batalionu Pogranicznego. Jednak atmosfera polska panująca w tym czasie w mieście sprawiła, że nawet w Berlinie zaczęto pisać o republice polskiej w Ostrowie, wyolbrzymiono te wydarzenia, mobilizując środowiska niemieckie do przeciwstawienia się zachowaniu Polaków w Prowincji Poznańskiej. Propaganda niemiecka jednak okazała się na tyle atrakcyjna dla środowisk polskich, że szybko powstała skądinąd sympatyczna legenda o republice ostrowskiej, chętnie do dziś do dziś w Ostrowie powtarzana.
Podobnie zresztą, choć przecząc „niemieckiemu” pochodzeniu legendy pisze o republice Jerzy Pietrzak.
Jak Ostrów pamięta o Powstaniu
Ale Ostrów ma swoją piękną kartę w Powstaniu Wielkopolskim. Pociąg Pederewskigo z Poznania do Warszawy jechał właśnie przez Ostrów (również Kalisz i Łódź). To w Ostrowie mieścił się VII Okręg Wojskowy Powstania, którym dowodził ppor. Wawrzyniak.
Do otwartych walk doszło 31 grudnia 1918 roku, gdy zorganizowane siły polskie przystąpiły do akcji w Ostrowie Wielkopolskim oraz w szeregu okolicznych miejscowości, m.in. w Granowcu. Bitwa pod Granowcem, stoczona w nocy z 14 na 15 stycznia 1919 roku, była jednym z najważniejszych starć w regionie – około 300 powstańców z wielu wsi stawiło czoła 500-osobowemu oddziałowi niemieckiej straży granicznej. Po kilku godzinach walk Niemcy zostali zmuszeni do opuszczenia wsi. W walkach poległ m.in. Franciszek Sójka z Odolanowa, którego imieniem nazwano jedną z ulic w tym mieście.
Na podstawie „Powstanie Wielkopolskie”. Marek Rezler Poznań 2011

1
2
Poprzedni artykułFatalne piątki prezydenckich totumfackich
Następny artykułSpokojnie, to tylko awaria